Początkowo przypomina przeziębienie. "Kiedy się zacznie, oddziały pękają w szwach"
Syncytialny wirus oddechowy (RSV) każdego roku odpowiada za hospitalizacje kilkudziesięciu tysięcy Polaków. Głównie dzieci. - Jeżeli pojawi się bladość lub zasinienie skóry, wówczas jest już bardzo późno i nie ma ani chwili do stracenia - alarmuje dr Lidia Stopyra.
Tylko w tym roku - między styczniem a wrześniem - na RSV zachorowało ponad 38 tys. osób, w tym ponad 17 tys. dzieci poniżej drugiego roku życia (jak podaje Zakład Epidemiologii Chorób Zakaźnych i Nadzoru NIZP PZH - PIB). Eksperci alarmują, że dane te są zaledwie wierzchołkiem góry lodowej, bo w rzeczywistości zakażeń jest znacznie więcej.
RSV powoduje zakażenia dróg oddechowych groźne w szczególności dla małych dzieci, seniorów i osób z zaburzeniami funkcjonowania układu odpornościowego.
Jak wskazywali eksperci z Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego oraz Koalicji na rzecz profilaktyki zakażeń RSV, mali pacjenci hospitalizowani z powodu RSV nie byli wcześniej obarczeni żadnymi czynnikami ryzyka. Aż 79 proc. hospitalizacji dotyczy dzieci, które wcześniej były zdrowe.
- Taka sytuacja: mamy piękny, letni dzień, a mimo to w oddziale wszystkie miejsca są zajęte. Cały czas odbieramy telefon z pytaniem o przyjęcia kolejnych małych pacjentów, więc boję się pomyśleć, co będzie, jak jesień się rozkręci, gdy dzieci zaczną masowo chorować na RSV - mówi dr Lidia Stopyra, która kieruje Oddziałem Chorób Infekcyjnych i Pediatrii w szpitalu im. S. Żeromskiego w Krakowie. Ekspertka tłumaczy, że szczyt zachorowań na RSV przypada na okres od listopada do kwietnia. Jak dodaje, wtedy też "oddziały pękają w szwach".
Lekarka przyznaje, że wraz z rozpoczęciem roku szkolnego, chorych zaczyna przybywać.
"Ciężko patrzeć na najmłodszych pacjentów"
RSV dla grup ryzyka stanowi zagrożenie dla zdrowia, a nawet życia. Powikłania infekcji obejmują, jak tłumaczy dr Stopyra, zapalenie oskrzelików, ciężkie zapalenie płuc, powikłania bakteryjne, niedotlenienie mózgu, drgawki i opóźnienie rozwoju dziecka.
- Obserwujemy zgony wśród dzieci, ale nawet jeżeli dziecko ocaleje, to sam pobyt na Oddziale Intensywnej Terapii, intubacja, sytuacje ciężkiego niedotlenienia, niepokoju medyków i nieopisanego strachu rodziców są wystarczającym argumentem przemawiającym za szczepieniami - wyjaśnia lekarka.
- Ciężko patrzeć na najmłodszych pacjentów w sedacji, zaintubowanych, wymagających całodobowej opieki. Musimy robić wszystko, żeby temu zapobiec - alarmuje.
Objawy RSV. Na co zwrócić uwagę?
RSV błyskawicznie przenosi się drogą kropelkową, zarażając całe rodziny czy grupy dzieci w przedszkolach i żłobkach.
Jak rozpoznać chorobę? Ekspertka mówi wprost: zaczyna się niewinnie, przypominając przeziębienie. Pozornie błahe dolegliwości mogą uśpić czujność rodziców, a to bardzo niebezpieczne. Alarmującym objawem jest pojawienie się trudności w oddychaniu u dziecka.
- U najmłodszych dzieci jest najtrudniej. Musimy dziecko obserwować, bo często pierwsze, co zauważają rodzice, to to, że dziecko przestaje jeść albo zaczyna przerywać jedzenie, żeby nabrać powietrza - tłumaczy dr Stopyra.
Precyzuje, że jest to szczególnie widoczne u maleństw karmionych piersią, które muszą włożyć więcej wysiłku podczas jedzenia. - Przy tym wysiłku wyraźnie się męczą. Widać wtedy, jak niemowlę odrywa się od piersi i zaczyna szybko oddychać - mówi lekarka.
Te symptomy to znak, że należy z dzieckiem jak najszybciej zgłosić się do szpitala. Każda chwila zwłoki może być tragiczna w skutkach.
- Jeżeli pojawi się bladość lub zasinienie skóry, wówczas jest już bardzo późno i nie ma chwili do stracenia. Już sam ciężki oddech, słabszy, cichy płacz i kwilenie to objawy alarmujące, które wskazują, że trzeba szybko jechać do szpitala - mówi ekspertka.
Czy można przegapić te objawy?
- Jeśli rodzice przegapią silne duszności, a choroba postępuje błyskawicznie, to może dojść do sytuacji, w której dziecko wieczorem ma objawy przeziębienia, a rano już nie żyje. W nocy mogą pojawić się bezdech i drgawki, może dojść do zgonu - podkreśla dr Stopyra.
Wczesne rozpoznanie choroby jest kluczowe. Poza świadomością zagrożenia i czujnością na objawy można się zaszczepić.
Choć szczepienia nie są refundowane, to warto się nimi zainteresować - celem jest ochrona najbardziej newralgicznych grup osób w populacji. To ważne przede wszystkim dla dorosłych w wieku 60 lat i starszych oraz kobiet w ciąży.