"Nie można mówić, że jakoś to będzie i że mają jeszcze inne dzieci". Jak pomóc rodzicom wcześniaków? Rozmowa z neonatologiem
Wcześniactwo dziecka jest wyzwaniem dla każdego rodzica. Zarówno lekarze, jak i psycholodzy, podkreślają, że proces pogodzenia się z tym, że niemowlę nie urodziło się zdrowe, przypomina żałobę. O tym, jakie emocje towarzyszą rodzicom i jakie wsparcie należy im zaoferować, rozmawiamy z dr n. med. Joanną Bothur-Nowacką, specjalistką pediatrii, neonatologii i neurologii dziecięcej z Kliniki Neonatologii, Patologii i Intensywnej Terapii Noworodka i Niemowlęcia w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.
WP Smart Parenting: Czy rodzice wcześniaków chętnie korzystają z pomocy psychologicznej?
Dr Joanna Bothur-Nowacka: Większość tak. Część dopiero wtedy, gdy im to proponujemy, ale jest też coraz więcej takich, którzy sami pytają o możliwości pomocy.
Jak wygląda pomoc psychologiczna w szpitalu?
Ja jestem związana z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, więc mogę powiedzieć, jak to wygląda u nas. Mamy na oddziale naszego własnego psychologa na pełnym etacie i jest on dostępny zarówno dla rodziców, jak i dla nas, dla personelu, bo i nam zdarza się doraźnie tej pomocy potrzebować. Psycholog ma własny gabinet, ale i, w razie potrzeby, przychodzi do łóżek pacjentów, jeśli rodzic nie opuszcza dziecka ani na moment.
Jakie reakcje czy zachowania rodzica sugerują lekarzowi, że warto zaproponować pomoc psychologa?
Rodzice reagują w bardzo różny sposób i trzeba podkreślić, że nie ma reakcji "złych" ani "dobrych", ale to nie znaczy, że można je zostawić same sobie. Często spotykamy rodziców, zwłaszcza matki, którym bardzo ciężko pohamować smutek, nie mogą przestać płakać. Nierzadko obserwujemy też, jak u rodziców pojawia się agresja, jak zrzucają te wszystkie emocje na personel szpitalny. Najcięższym przypadkiem są jednak ci, którzy zamykają się w sobie, nic nie mówią i odgradzają się od świata.
I jak takiego rodzica zachęcić do uzyskania pomocy?
My zapisujemy wszystkie uwagi i sugestie w raporcie, a do raportów ma wgląd także psycholog, który aktywnie wychodzi z inicjatywą do rodziców. Zdarza się jednak, że w niektórych przypadkach i wsparcie psychologa okazuje się być niewystarczające. Wtedy kierujemy do lekarza psychiatry, który wprowadza wsparcie farmakologiczne. Tu jednak potrzebny jest też czas, rodzic musi przejść wszystkie etapy żałoby, bo to, co odczuwa, jest bliskie do żałoby. Zwykle najbardziej przeżywają matki, co jest zrozumiałe, bo tu dochodzi połóg, buzujące hormony, naturalne rozchwianie emocjonalne. Czasem szukamy wsparcia w ojcu, bo on zazwyczaj jest nieco bardziej stabilny w tej sytuacji - choć to pewnie pozorna stabilność, bo i on przeżywa. Gdy jednak ojca nie ma, lub sam potrzebuje pomocy, prosimy o rozmowę z dziadkami. Wsparcie bliskich jest tu naprawdę niezwykle ważne.
Jak więc wspierać, z perspektywy bliskich?
Absolutnie nie można mówić, że wszystko będzie dobrze lub że "jakoś to będzie". Nie można też używać argumentów typu "ma pani jeszcze inne dzieci". Gdy niemowlę umiera, kobietom zdarza się słyszeć, że "mają jeszcze całe życie przed sobą i że mogą mieć kolejne dzieci". To nie jest pomoc. Ale jest jedno zdanie, które powinni powtarzać zarówno bliscy, jak i lekarze, najlepiej w obecności partnera, a mianowicie "to nie jest pani wina".
Dlaczego w obecności partnera? Zdarza im się w to wątpić?
Zdarza. Czasem bywa, że mężczyźni używają argumentów "u nas w rodzinie tego nie było", bo sami chcą wyzbyć się własnego poczucia winy. A matka zawsze odruchowo będzie się zastanawiać czy mogła coś zrobić więcej, czy może zaniedbała coś w ciąży, czy w jakiś sposób spowodowała ten przedwczesny poród. Poczucie winy to ostatnie, czego ci rodzice potrzebują w tym momencie, więc trzeba je zwalczać.
Czy ta świadomość się poprawia w porównaniu z tym, co było np. 10 lat temu? Więcej rodziców prosi o pomoc?
Tak, jest na pewno lepiej. Dużo mniej mam ma opory przed sięganiem po leki, gdy pojawia się depresja, zarówno w ciąży, jak i po porodzie, dużo więcej korzysta z pomocy i o nią pyta – i to jest niewątpliwy pozytyw.